index/     Tozawa Akinobu/     reportaże/     archiwalne reportaże/


Tozawa Akinobu - 1997 r.

na zamku w Nidzicy

... za to radość była tym większa


Wizyty w Polsce:
1988
1989
1991
1992
1996
1997
     Kilkudniowy pobyt w ośrodku wczasowym w Szczawnicy (Pieniny) graczy SGG z rodzinami był jedną z bardziej wartych do zapamiętania imprez. Piękne góry - o tej porze roku nie za bardzo zatłoczone, sprzęt do gry i i mnóstwo czasu, który na Go można było poświęcić.

     Tozawa - sensei rozegrał wiele partii symultanicznych i szkoleniowych. Wszędzie ; w ośrodku wczasowym, na "gór szczycie", w wąwozie Homole, a nawet w barze przy piwie. Niewielu mogło cieszyć się z wygranej z Mistrzem, za to radość była tym większa. Inną atrakcją dla graczy SGG był Janusz Kraszek : człowiek - historia polskiego Go lat '80 i początku '90, z którym wielu z nich nie miało okazji się jeszcze spotkać przy desce. Tozawa - sensei gra z Januszem dając mu dwa handicapy, chyba jest to ukłon Mistrza w jego kierunku, bo Januszowi nigdy do tej pory nie udało się wygrać takiej partii. W czasie zwiedzania zamku w Nidzicy przewodnik opowiedział historię tzw. "sali Janosika" - pomieszczenia w którym jakoby był on więziony. W kamiennej ścianie celi jest niewielki otwór, wydłubany przez Janosika palcem w oczekiwaniu na uwolnienie. Janosik marzył o wolności, dlatego każdemu, kto włoży do tego otworu palec i pomyśli o swoim największym marzeniu - spełni się ono. Nie ukrywam, że ja pomyślałem o wyjeździe do Japonii. Janusz głośno stwierdził, że marzy o rzeczy prawie nierealnej: wygraniu z Tozawa-sensei na właśnie dwóch kamieniach. Dzień był gorący, czasu było sporo, po wyjściu z zamku porozsiadaliśmy się gdzie kto chciał: część osób nad Dunajcem, część w ogródku pobliskiej knajpki. Oczywiście wszystkie deski poszły w ruch, a Janusz załapał się na grę z mistrzem. Oczywiście na dwóch kamieniach. Partia była zacięta. Obustronne ataki, zaskakujące widzów zwroty sytuacji na planszy. W końcu spokojne yose. Najbardziej zdumiony po partii był Janusz. Wygrał jednym punktem...

     Po powrocie do Wodzisławia Tozawa-sensei odwiedził jeszcze dziecięcą szkółkę Go w Rydułtowach prowadzoną przez Wojtka Surmę. Dzieci były dumne, że Mistrz zgodził się grać z nimi i zachwycone, że tak jak one jadł lizaka "kojaka". Potem już tylko Go-party u mnie w domu (partie Go przekąszane wspaniałym, pikantnym chili-concorn).

     Szkoda, że trwało to tak krótko.


Janek Lubos