index/     Tozawa Akinobu/     reportaże/     archiwalne reportaże/


Tozawa Akinobu - 1992 r.

Wizyty w Polsce:

1988

1989

1991

1992

1996

1997

     Tym razem Tozawa - sensei z żoną przyjechali do Wodzisławia bez żadnych "opiekunów". Niepokoiłem się trochę o ewentualne problemy językowe, ale okazało się, że dobre chęci z obu stron pozwoliły nam rozumieć się nawet wtedy, gdy niedostatki angielskiego zmuszały np. do konwersacji w językach ojczystych. W Go gramy wszędzie ; w domu, w klubie, w górach na wycieczce. Rozkład dni podobny do poprzedniej wizyty. Rano krótkie wyjazdy ; do Pszczyny, w góry, po objedzie Go. Przy okazji wycieczki na Równicę poznaliśmy pasję pani Tozawa - shopping. Po zjechaniu do Wisły pani Tozawa chciała odwiedzić kilka (a tylko tyle było ich wówczas w Wiśle) sklepów. Tozawa - sensei zareagował błyskawicznie: to my siądziemy w tym czasie w kawiarni. Po dwóch godzinach prowadziliśmy już całkiem ożywioną konwersację (po japońsku i "ręcznie") . Nasze małżonki obie lubią włóczyć się po sklepach, ale pełna wigoru pani Tozawa tym razem wyraźnie wykończyła Krystynę.

     W klubie Mistrz był oblegany, tym bardziej, że przyjechało również kilku kolegów z klubu z pobliskiej Ostrawy. Musiałem wyznaczać kolejkę chętnych do gry. Późniejsze komentarze Mistrza pani Tozawa tłumaczyła na angielski. W miarę upływu czasu szło jej to coraz sprawniej (czytaj : szybciej). W końcu tłumaczyła już całkiem szybko na ... japoński. Nie szkodzi. I tak wszystko rozumieliśmy, a wątpliwości można było wyjaśnić dodatkowymi pytaniami.

     Przebojem kuchni były "kluski, rolada a modro kapusta" - kto nie jadł tego w śląskim domu, nie wie jak to smakuje, a najbardziej w pamięci utkwiła chyba chińska kolacja (m.in. pyszny kurczak z orzeszkami), w czasie której Petr Valasek z Frydka Mistka wielokrotnie usiłował wbić sobie jedną z pałeczek do ucha, niestety bez rezultatu.

     Problemy językowe nie były takie straszne, chociaż zdarzały się zabawne nieporozumienia, w rodzaju poszukiwania truskawek po wielokrotnym (fonetycznie) "berry" pani Tozawa lub konsternacja po kilkakrotnym "rajt" z nie wiadomo jakiego powodu. Kłopot był w typowej dla Japończyków wymowie : miało to być "very" i "light".


Janek Lubos