W Warszawie powitała naszych gości ekipa z Prezesem na czele.
W Drewutni było pieczone prosię, grzane piwo z miodem i korzeniami, góralska muzyka.
Góralskim obyczajem honorowi goście musieli ucałować ryjek upieczonego prosiaka.
Tłumacz, po kilku korzennych piwach, długo i ze swadą opowiadał nam coś ... po japońsku.
Próbowaliśmy tańczyć zbójnickiego.
Zabawa przy stole i deskach była wyśmienita.
Przy tablicy toczyła się zażarta walka dziewczynki vs. chłopcy.
|
Yasuda Yasutoshi (9 Dan Pro) |
Shigeno Yuki (2 Dan Pro) |
Mizuchi Chihiro (6 Dan)
|
W dniach 12 - 15 września gościliśmy w Polsce niezwykłych gości.
Goście przylecieli na Okęcie.
w sobotę rankiem. Wizyta ta była kolejnym (po Węgrach przed Belgią) z kilku krajów odwiedzanych
przez mistrzów. Na Okęciu Goście zostali powitani przez Prezesa PSG (autor też tam był;-)
Koleją i samochodami dotarli do Wodzisławia.
Pierwszy wieczór zakończył się wieczorem aklimatyzacyjnym u Janka Lubosa, który udzielił
gościom z Japonii gościny na czas pobytu w Polsce. Tak u Janka jak i w innych miejscach,
do których zawitali nasi goście, przyjmowani byli ze staropolską gościnnością co zostało bardzo ciepło przyjęte.
Niedzielny odpoczynek po trudach
podróży został przerwany wspaniałą imprezą zorganizowaną przez gospodarzy (Janka Lubosa wspieranego
przez licznych przyjaciół). Do Drewutni w Wiśle Czarnym zjechali się goiści z odległych zakątków
Polski. Miejsce to odkryte zostało lat temu kilka i nadaje się wyśmienicie do imprez takiego rodzaju.
Było pieczone prosie, grzane piwo z miodem i korzeniami, góralska muzyka, a także pieśni samurajskie (!).
Deszcz nie był w stanie zakłócić niezwykłej atmosfery tego spotkania.
Szemrająca nieopodal Wisła niosła wieść o przyjazni Polsko-Japońskiej do wszystkich Polaków.
Fakt, że w jednym miejscu
spotkało się tak wielu goistów został wykorzystany na rozegranie wielu pojedynków, a także
meczy zespołowych. Zabawa przy stole i deskach była wyśmienita.
Poniedzialek przepracowalismy bardzo intensywnie.
Ponad 200 dzieci w dwoch szkolach (Rybnik, Wodzislaw) wzięło udział w lekcjach wprowadzających
w swiat Go. Lekcje Mistrza wywierały niezwykły wpływ na dzieci. Trudno jest przykuć uwagę młodego
człowieka (7 lat) na 45 min lekcji. Nasz gość czynił to w mistrzowski sposób. Lekcja pochłaniała
uwagę dzieci bez reszty i błyskawicznie mijała pozostawijąc w pamięci ślad po niecodziennym
doświadczeniu. Lekcje prowadzone były bardzo starannie - składały się z kilku etapów realizowanych
kolejno po sobie. Najważniejszym
etapem lekcji było nawiązanie kontaktu z uczestnikami i wprawienie ich w wesoły nastrój. Po krótkiej
prezentacji nauczycieli i Japoni następowało powitanie po Japońsku i krótka zabawa polegająca na
śpiewaniu i wspólnej gestykulacji. Wesoła japońska piosenka w wykonaniu Yasudy sensei niezmiennie
przełamywała ostatnie lody. Kolejnym etapem była krótka rozgrzewka - dzieci wprowadzane były w
tajniki;-) japońskiej kaligrafii. Gdy dzieci były już roześmiane i rozgrzane
następowała kolej na zasady Go (w zasadzie Igo) gdyż, jak twierdzi mistrz,
najlepiej nauczyć się można tej wspaniałej gry powoli samemu odkrywając jej tajniki. Po krótkiej chwili
przy tablicy toczyła się zażarta walka dziewczynki vs. chłopcy. Na zakończenie lekcji do walki
wyzywana była Pani (raz nawet Pani Dyrektor:-) wyniki były różne przewagę jednak wykazywały dzieci.
Yasuda sensei jest genialnym nauczycielem, a wszyscy obserwujacy jego lekcje i bioracy udział
w pozniejszych dyskusjach mieli szanse zarazić się jego pasją nauczania dzieci.
Wtorek to nastepne kilkadziesiat dzieci w Krakowie. W sumie w lekcjach wzielo udzial okolo
300 dzieci i nauczycieli szkol podstawowych.
środa była ostatnim dniem wizyty naszych gości. Od samego rana rozpoczeli dalszą podróż.
Z Katowic pociągiem do Warszawy, a ze stolicy samolotem do Brukseli.
Chwile spędzone z Mistrzem były wartościowym przeżyciem. Yasuda Sensei chętnie dzielił się
z nami swoją wiedzą i doświadczeniami. Opowiadał nam o początkach swojego grania w Go.
Opowiadając o początkach swojej kariery nauczycielskiej, Yasuda sensei wielokrotnie podkreslał
jak wiele nauczył się od dzieci, jak bardzo inne, odkrywcze (!) i świeże spojrzenie na Go mogą
mieć mali uczniowie. Szczególne wrażenie robiły wspomnienia z jego lekcji Go z dziećmi
upośledzonymi. Wszyscy słuchacze byli głęboko wzruszeni.
Tłumaczącemu - Koichiro często łamał się głos ze wzruszenia.
Był oczywiście diametralnie różny od przygody z Go polskich goistów;-). Lekcje mistrza wyglądały
na łatwe i proste do przeprowadzenia. Przygotowanie takich "prostych" zajęć dla dzieci wymagało
jednak ogromnego nakładu pracy od Mistrza. Wie coś o tym ten kto sam próbował prowadzić podobne
zajęcia. Zgromadzenie uczestników i przeprowadzenie lekcji nie są zadanim łatwym. Prawdziwa trudność
polega jednak na wywołaniu w uczestnikach spotkania entuzjazmu.
Yasuda Sensei nie miał z tym najmniejszych trudności.
Go pozwala na dotarcie do ludzi, z którymi kontakt z natury rzeczy jest utrudniony.
Yasuda Yasutoshi jest - zdaniem fachowej prasy japońskiej - jednym z najzdolniejszych graczy
młodego pokolenia. Panuje powszechna opinia, ze gdyby poświecał więcej czasu swojej karierze
mogłby być najsilniejszym graczem japońskim. Woli jednak wiekszość czasu poświecać na uczenie
dzieci. Ma pod swoją opieką prawie 300 (!) szkoł w całej Japonii.
Wojciech Szychowiak
Spotkanie z Yasuda sensei i Shigeno sensei było dla mnie niezwykłym
przeżyciem. Sensei ukazał nam, jak bardzo Go może być atrakcyjne dla
dzieci. Zrobił rzecz, która dla mnie wydawała się niemożliwa,
zgromadził ponad setkę dzieci w wieku 7 do 14 lat, i nauczając Go przez
półtorej godziny non-stop! (pomimo bariery językowej) Yasuda sensei po
prostu "zaczarował" dzieci. Ich zdaniem, Go jest bardzo fajną grą i chcą
grać. Może nie wszyscy beda kontynuowac grę w Go, ale myślę, że na pewno
ten dzień zostanie im na długo w pamięci.
Lecz to nie wszystko, co Yasuda sensei przekazał. Opowiadał swoje
przeżycia. Powiedział nam, jak bardzo się męczył na początku, aż w końcu
dotarł do serca dzieci. Opowiadał, jak dzieci upośledzone bardzo wolno
otwierały swoje serca.
"Ich dusze są głębsze i szlachetniejsze, niż nasze."
To były niezwykłe i wzruszajace opowieści. Myśle, że to nie były tylko opowieści
o Go, ale i o życiu.
Jeden z graczy krakowskich powiedział potem:"Warto grac w go, gdyż
można się spotkać z taką osobą."
Koichiro Habu
|