index/     reportaże/     lata 90-te/

 

Niesamowita przygoda

Wspomnienia z 10 Mistrzostw Świata Par


Podróż do Hakone



Podobno zjedzenie jednego kurzego jajka ma spowodować odmłodzenie o 7 lat, więc nie odważyłem się zjeść więcej niż jedno.


Przejażdżka górską kolejką......


Ja i w głębi majestatyczna Fudżi San

        Do Japonii pragnąłem polecieć od zawsze, tzn. odkąd zacząłem grać w GO (ponad 10 lat). W maju 1999 r. pisałem pracę dyplomową nt. Japonii i w jej wstępie napisałem, że moim ogromnym marzeniem jest zawitanie do "kraju kwitnącej wiśni".

        Nie przypuszczałem, że moje marzenie spełni się aż tak szybko, bo jeszcze tego samego roku (listopad) wylądowałem na lotnisku Narita w Tokio. Powodem mojej wizyty były jubileuszowe 10 Mistrzostwa Świata Par, a ja wówczas byłem kapitanem europejskich drużyn (Polskę reprezentowała para Emilia Grudzińska i Janusz Kraszek).

        Pomimo tego, iż od tamtych wydarzeń minęło ponad 2 lata, cały czas wydaje mi się jakby to było "wczoraj". Ogromne wrażenie zrobił na mnie już sam przelot (debiut), a Japonia ............ ? to trzeba po prostu przeżyć.

        Największe wrażenie zrobili jednak na mnie Japończycy, bardzo życzliwi, uśmiechnięci, pomagają przy każdej nadarzającej się okazji.

        Największą pomoc okazali mi Państwo Tozawa oraz Organizatorzy MŚPar, którzy pomogli mi wyjść z opresji nieznajomego wirusa.

        Same mistrzostwa okazały się również niesamowite, szczególnie gdy można było zobaczyć tylu ludzi z całego świata skupionych przy "deskach", jak również spotkanie z Tozawa Sensei oraz takimi wielikimi zawodowcami jak: Cho Chikun, Rin Kaiho czy Takemiya Masaki gdzie do tej pory mogłem zobaczyć ich tylko na zdjęciach przedstawianych przez "Go Worlda".

        Oczywiście Sensei Tozawa nie widziałem po raz pierwszy, gdyż mistrz dość często odwiedza Polskę a w szczególności Wodzisławski klub.

        Wielkim wrażeniem zrobiła na mnie ogromna rzesza ludzi grających w GO. Wydaje mi się, że to po prostu trzeba mieć w genach, tam nikt nikogo nie musi namawiać do grania (może kiedyś w Polsce na turnieje będzie przychodzić po parę setek graczy?).

        Nie zapomnę też ostatniego dnia mojego pobytu, gdzie razem z Państwem Tozawa oraz Panem Mizuuchi zawitaliśmy do Parku Narodowego Hakone, a góra Fudżi San była widoczna jak na dłoni (miejsce pielgrzymek wielu Japończyków). Dopełnieniem tegoż pięknego miejsca była przejażdżka kolejką górską oraz malowniczy rejs statkiem po jeziorze Ashinoko.

        Wiele jeszcze było momentów wartych wspomnień, ale wówczas mógłby z tego powstać mały przewodnik.

        Z pewnością spotkanie z kulturą Japońską wiele mnie nauczyło i życzę każdemu graczowi który gra w GO (a może mój tekst kogoś do tego nakłoni?) aby choć raz w życiu spotkała go podróż jego marzeń.

Darek Targosz vel Darul


Na otwarciu Mistrzostw miałem wielką tremę przy wygłaszaniu jubileuszowego przemówienia.


Zawodnicy z całego świata myślą o korzystnym wyniku, ale mistrzostwo i tak zdobyła para japońska.


Zabawa podczas uroczystej kolacji w tradycyjnej japońskiej restauracji była przednia.


Pożegnalne zdjęcie i smutek bo już czas się żegnać.


Sklep w Nihon - Kiin był imponujący.


Rin Kaiho i niesamowita analiza.
    index/     reportaże/     lata 90-te/